Raz na jakiś czas, zazwyczaj kiedy nachodzi mnie myśl czy aby nie pieprznąć tego wszystkiego i wyjechać w Bieszczady, daję nura w półświatek czarnego rynku pracy w poszukiwaniu jakichś zmian. Ale tam niestety nic się nie zmienia.
Słowa, których użyłem do opisania rynku pracy (półświatek, czarny rynek) nie znalazły się tam przypadkowo, albo tylko i wyłącznie dla uzyskania lepszego efektu literackiego. Przeglądając oferty pracy i z niejednego konta firmowego już chleb jedząc, dokonałem kilku niezbyt odkrywczych spostrzeżeń, którymi chciałbym się podzielić. Oto lista 10 zwrotów w ofertach pracy, na które należy zwrócić szczególną uwagę, w porządku całkowicie losowym.
10. "Praca w dynamicznym, młodym zespole"
Przygotuj się na fatalnie zarządzany zespół składający się z przypadkowych ludzi, którzy zapewne nie mieli jeszcze okazji poważnego zaistnienia na rynku pracy. Twój pracodawca oferuje warunki, na które ktoś przy zdrowych zmysłach by się nie zgodził, więc musi ciągle zatrudniać dzieciaki z przypadkowych łapanek, a i one po krótkim czasie decydują się na szukanie czegoś innego.
9. "Praca zmianowa"
Możesz zapomnieć o usystematyzowanych warunkach pracy. Doba ma 24 godziny i możesz się śmiało spodziewać, że nie znasz dnia, ani godziny, kiedy ockniesz się o 2:37 w nocy przy swoim stanowisku pracy.
8. "Wymagana dyspozycyjność"
Przygotuj się do porzucenia jakichkolwiek marzeń o posiadaniu życia osobistego. Jest to radykalniejsza odmiana "pracy zmianowej". Twój pracodawca słusznie zauważył i chłodno ocenił, że nie tylko doba ma 24 godziny, ale i rok 365, bądź 366 dni, w związku z czym przygotuj się na to, że nie znasz dnia, ani godziny, kiedy ockniesz się o 2:37, w Sylwestra przy swoim stanowisku pracy.
7. "Atrakcyjny system premiowy"
Możesz zapomnieć o godnym, albo często nawet jakimkolwiek zarobku gwarantowanym. Chwyt stosowany zwykle przez wszelkiego rodzaju akcje sprzedażowe. Praca idealna dla pozbawionych skrupułów i emocji socjopatów, którzy nie mrugnęliby okiem jeśli trzeba by do transakcji dorzucić ich schorowaną, kochającą babcię, jeśli tylko znaczyłoby to, że w ich atrakcyjnym systemie premiowym znajdzie się 28 groszy więcej.
6. "Ambitne cele sprzedażowe"
Albo dział produktowy firmy, bądź sama firma stworzyli tak ogromne gówno, że nawet muchy nie chcą mieć z nim nic wspólnego. Ale, że hajs już w to został zainwestowany, to choć część z niego by było dobrze odzyskać. Bardzo często w tym samym ogłoszeniu znajdziesz "atrakcyjny system premiowy", bo im większą będziesz mieć motywację, żeby to gówno komuś wcisnąć, tym większe prawdopodobieństwo, że Ci się to uda. Babci co prawda będzie trochę szkoda, ale 28 groszy więcej może oznaczać jedną zupkę chińską z Radomia więcej. A że cel jest "ambitny", to samo uzyskanie premii może się na ambicjach skończyć. .
5. "Nastawienie na realizację celu"
Zazwyczaj kombinacja "Ambitnych celów sprzedażowych" i "Atrakcyjnego systemu premiowego". Tu nie dość, że wciskasz gówno, którego muchy by nie chciały, posiadaczom zapełnionego szamba, to w dodatku gotowość na dorzucanie do każdej transakcji swojej kochającej, schorowanej babci jest obligatoryjne.
4. "Wymagane wyższe wykształcenie"
Jeśli nie jest ono dodatkowo określone przymiotnikiem "kierunkowe" może to mówić dwie rzeczy. Po pierwsze - osoba z HR-u, która przygotowywała to ogłoszenie, albo jest leniwa, bo chce sobie ograniczyć ilość CV do przeglądania, albo zwyczajnie niekompetentna, (nie będę pisał dosadniej, żeby nie robić personalnych wycieczek kwestionujących iloraz inteligencji) bo gotowa jest odrzucić na starcie idealnego kandydata, ze względu na brak posiadania papierka. Po drugie - zlecający ogłoszenie pracodawca jest albo snobem, który chce mieć możliwość pochwalenia się w towarzystwie, że mu Doktor Nauk Społecznych przynosi pocztę, podczas, gdy on, jego szef, ledwo podstawówkę skończył i to też, dzięki przychylności "pani od przyry", albo wymusił ten wymóg na HR-ze, co znaczy, że pakuje się w cudze kompetencje nie mając pojęcia o istocie rzeczy.
3. "Staż z możliwością zatrudnienia po okresie próbnym"
Zazwyczaj towarzyszą takim ogłoszeniom wymagania, jakie spokojnie spełniałaby osoba, na takim stanowisku zatrudniona, czego potwierdzeniem jest znajdujący się też okres doświadczenia, którego życzy sobie rekruter. Oczywiście po "okresie próbnym", bez względu na Twoje wyniki, okazuje się, że niestety nie pasujesz na dane stanowisko. Po tym jak już znajdziesz się na bruku zapewne trafisz na ogłoszenie tej samej firmy, na to samo stanowisko. Możesz być pewien, że za parę miesięcy też na nie się natkniesz.
2. "Praca pięć dni w tygodniu"
Oferty skierowane głównie do naiwnych, którzy pracują na okrągło, dla których perspektywa, w której co tydzień mogą wrzucać sobie na "fejsa" hasło #piąteczk to spełnienie marzeń. Dopiero kiedy siedzą przed uśmiechniętym HR-owcem ubranym w stockowy uśmiech oczywistym staje się, że przecież grafik pracy na który składa się: piątek, sobota, niedziela, poniedziałek i wtorek to przecież też "pięć dni w tygodniu".
1. "Wymagany status studenta/osoby uczącej się/inwalidztwa"
Jesteś dla swojego pracodawcy złem koniecznym. Często nawet gorzej - niczym. Jest gotowy zatrudnić Cię, jeśli nie posiadasz odpowiednich kwalifikacji, bądź predyspozycji, byle tylko mógł najmniejszym nakładem środków znaleźć sobie tanią siłę roboczą. Podobnie jak w przypadku "stażu z możliwością zatrudnienia", pracodawcy tacy spoglądają nostalgicznie na plantacje bawełny na terenie Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej z czasów kolonialnych poprzedzających Wojnę Secesyjną i na ówczesny model zatrudnienia, oraz relacji na linii pracodawca - pracownik.
Oczywiście listę tę można przy odrobinie dobrej woli znacząco poszerzyć, ale akurat ta dziesiątka to moje "ulubione" i najczęściej spotykane frazy. Choć początkowo wywołują one uśmiech, jak się już je rozpoznaje, to na dłuższą metę zważając na ilość ogłoszeń, w których się one pojawiają mina musi zrzednąć. Ale cóż zrobić? Pozostaje się cieszyć, że nie jesteśmy jeszcze całkiem w chciwym uścisku "niewidzialnej ręki rynku".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz