wtorek, 31 grudnia 2013

Ja jestem nowy rok, przynoszę same dobre dni.

Kosa | 21:49

Drugi rok z rzędu sylwestra spędzam w domu, bo następnego dnia muszę zasuwać do kołchozu zwiększać PKB. Z tą różnicą, że rok temu mogłem się jeszcze pierwszego wyspać, a w tym zwarty i gotowy muszę być już od 7 rano. Mało wesoła perspektywa, prawda?

Niezupełnie. W zeszłym roku, przy tej samej zresztą okazji pisałem, że w zasadzie nie ma czego w wigilię nowego roku świętować. I w zasadzie zdanie swoje podtrzymuję. Tyle, że w tym autentycznie nie żal mi w żaden sposób, że nie będę w całym tym cyrku uczestniczył.

Założę się z Wami o każde pieniądze, że sylwester będzie dla was imprezą, co najwyżej dobrą. Tyle się pewnie do niego musieliście naprzygotowywać i często też nastroić, że poszła na to co najmniej połowa pary, która mogliście puścić w gwizdek z lepszym użytkiem, ale o tym pisałem już w zeszłym roku.

Sylwestra nie lubię. Tak samo, jak każdego innego dnia, którego przymus społeczno-kulturowy każe świętować. Wolę sam dobierać sobie dni, kiedy mam ochotę się bawić. Poza tym, jest też kilka rzeczy wiążących się z sylwestrem i nowym rokiem, na myśl o których dostaję drgawek.

Petardy i wszelkie sztuczne ognie.

Serio? Kręci Cię to jeszcze? Jeśli potrafisz już to przeczytać, to jesteś za stary, żeby bawić się wybuchającymi zabawkami, a jeśli nie potrafisz, to jesteś na petardy za młody

Przymus.

Musisz dzisiaj gdzieś iść i się bawić. Czy chcesz, czy nie. Bo tak wypada, bo wszyscy tak robią. Współlokator (złoty człowiek, jestem mu naprawdę wdzięczny) właśnie wszedł do mojego pokoju zapraszając mnie na imprezę, na którą się wybiera, żebym nie siedział sam, bo będę zdołowany. Podziękowałem (naprawdę złoty człowiek) ale wytłumaczyłem, że nie będę. Serio. Nie cierpię Sylwestra, jak Gargamel smerfów.

Postanowienia noworoczne.

O tym też pisałem już w zasadzie w zeszłym roku. Jeśli chcesz coś zrobić, to zrób to i to teraz, już. Tak naprawdę, jeśli coś sobie planujesz od kiedyś, to przekładasz to na nigdy. Ja sobie małe postanowienie zrobiłem w tym roku po świętach. Nie pierwszy, ale mam nadzieję, że tym razem ostatni raz. Każdy czas na zmiany jest dobry, jeśli ich naprawdę chcesz i od razu je zaczniesz realizować.

Pierwszy Stycznia.

Jak się już wybierzesz na Sylwestra, doskonale wiesz jakim piekłem jest pierwszy stycznia i dlaczego.

Życzenia.

Tu już mam świadomość, że wychodzi ze mnie aspołeczny buc, ale nie mogę znieść wylewających się zewsząd na pstrokatych jak jarmark w Radomiu kartkach, noworocznych życzeń. Ale za wszystkie oczywiście bardzo dziękuję.

Podsumowania.

Praktycznie każda redakcja, każde pismo musi wydać swój ranking "najlepszych" i "najgorszych". Święta idą, potem się w święta nażrą, zasiedzą i robić się nie chce. A taki tekst "podsumowujący" pisze się sam. Dajcie sobie spokój. Jeśli nie piszecie o konkurencjach sportowych to każda inna dziedzina, to nie są zawody. Poza tym i tak zazwyczaj kończą na najwyższych pozycjach takich list nie najbardziej na to zasługujący, a najbardziej medialni. Ty też sobie pewnie zrobiłeś takie podsumowanie. Ale dlaczego akurat teraz? Nie lepiej robić je trochę częściej niż raz na 12 miesięcy, żeby o czymś ważnym nie zapomnieć?

Swojego braku konsekwencji.

Jeśli bym nie miał przymusu wyruszenia jutro do kołchozu, to pomimo tego wszystkiego co wyżej napisałem i tak bym pewnie się gdzieś wybrał. Nie wiem, czy bardziej nie lubię siebie jako aspołecznego buca, czy jako konformisty.

A jak już jesteśmy przy nowym roku, to oczywiście jest parę rzeczy, których mi dotychczas trochę brakowało, a które nie do końca zależą już zawsze ode mnie.

Więcej czasu. 

Doba jest za krótka. Wiem, że krąży opinia, że wszystko zależy od odpowiedniej organizacji czasu. Tak, jeśli masz jedną pracę, a nie dwie, w tym jedną przez cały rok bez przerwy. A tu tyle książek do przeczytania, tyle osób, z którymi chciałbym się spotkać face to face, a nie facebook to facebook, tyle miejsc w których chciałoby się być i tyle rzeczy do zrobienia.

Więcej muzyki, którą chce słuchać, a nie której muszę.

Robienie za dziennikarza muzycznego to nie taka bajka, jak się może wydawać. Zresztą niektórzy, którzy może to czytają się o tym przekonali. Nie zawsze dostajesz do słuchania płyty, które są warte czegoś więcej niż zawieszenia ich na lusterku samochodowym i takie gnioty też trzeba przemaglować. A obok takiej szmiry leży Twoja nowa miłość i zalotnie mruczy dźwięcznym głosem "Posłuchaj mnie".

Więcej dobrej muzyki i dobrych koncertów.

Tych nigdy za wiele.

Więcej Hajsu.

No sorry, że ja o takich przyziemnych rzeczach, ale hajs się musi zgadzać. Zwłaszcza, jak ma być więcej dobrej nuty i gigów.

Więcej ludzi dobrej woli. 

Nie powiem, nie mogę za bardzo narzekać na brak takowych w moim otoczeniu. Ale i się parę razy w tym roku dość srogo przejechałem. Rzadko się mylę, a jeśli już to właśnie, co do ludzi. Nie bądźcie ujami ludziska, to może i wokół nas mniej ich będzie.

Więcej konsekwencji.

Żebym za rok, kiedy przyjdzie ten czas, nawet jeśli będę miał taką możliwość na wigilię nowego roku nie poszedł. Za wszystkie zaproszenia oczywiście dziękuję i jak coś zgadamy się za rok.



Tytułem zakończenia - jaki był ten rok?
Powiem w trzech słowach, nie bawiąc się w wyliczanki podsumowaniowe: "Chujowy, ale stabilny"

Jaki bym chciał, żeby był następny?
Lepszy?! Nie ma to nic zresztą do rzeczy, bo jest tyle czynników, na które nie mam wpływu, że nie ma sensu gdybać. Ze swojej strony na pewno zrobię wszystko, żeby jeśli za rok będę używał określenia nawiązującego do męskich organów płciowych, aby go opisać, nie była to fraza inna niż "W pytkę"

Do siego roku ludki.

1 komentarz:

  1. Domyślam się jakie miałeś postanowienie po świętach i wcale sie nie dziwie :) Co do kolorowych światełek wylatujących w niebo Twój Kochany Szwagier mocno by się z Tobą nie zgodził :P

    Tacka

    OdpowiedzUsuń

KOSIŁAPKI © 2015. All Rights Reserved | Powered by-Blogger

Distributed By-Blogspot Templates | Designed by-Windroidclub