wtorek, 7 lipca 2015

Oskarżam Cię o to cierpienie

Kosa | 02:58


Smutna ta polska telewizja, jeśli najlepszy talk-show jaki można u nas znaleźć jest dostępny w internecie. A i jego oglądając trzeba długimi partiami zaciskać ze zgryzoty zęby.


20m2 Łukasza to talk-show prowadzony przez, a to niespodzianka, Łukasza...Jakóbiaka. Jeśli bywacie w internecie musieliście się z nim zetknąć przy okazji ostatnich wyborów prezydenckich, bo gościł u niego były już prezydent dając popis spektakularnego nudziarstwa i nieumiejętności w "internety". Ale ja nie o tym.

O samym programie słyszałem na długo zanim go zobaczyłem, bo jak to zwykle bywa w przypadku rzeczy, które nie za bardzo nas interesują, a o których "się mówi" nie wskakują one od razu na szczyt naszych list rzeczy "do zobaczenia". I tak sobie Jakóbiak robił swój program, łapał punkty fame-u, a  ja coraz częściej się na wzmianki o nim natykałem. Aż w końcu bańka ciekawości urosła do rozmiarów tej, którą się pompuje po kilku dobrych meczach polskich piłkarzy i pęknąć musiała. Pamiętam tylko, że było to jakiegoś ciężkiego dnia, po jeszcze cięższej nocy, kiedy to umysł nie pracuje, a jedynym wysiłkiem na jaki można się zdobyć jest niemrawe klikanie myszką w kolejne, niewymagające niczego filmiki na youtubie. Pierwsze, podobno najważniejsze, wrażenie było piorunujące, bo już przy intrze zebrało mnie na mdłości. I niewiele miała tu do rzeczy wspomniana wcześniej ciężka, poprzednia noc.

Oto bowiem ukazuje się nam w nim w jakichś mdło ciepłych kolorach prowadzący program Łukasz Jakóbiak, mizdrzący się do lasu aparatów, którymi sam, za pomocą samowyzwalaczy robi sobie zdjęcia. Analogia, co do tego, że nie jest to jedyne samowyzwalanie, jakie Łukasz uskutecznia przy swoich zdjęciach, przy tak ordynarnie narcystycznym obrazie nasuwa się sama. Ale pomyślałem sobie, "ok, to tylko czołówka, przecież cały program nie będzie taki". No cóż...

W jego trakcie, kiedy oglądałem pierwsze kilka odcinków coś mi w tym Jakóbiaku nie pasowało. I wcale nie chodzi mi o to, że patrząc na niego nie można ironicznie się nie uśmiechnąć mając w pamięci, że parę lat temu wystąpił w teledysku do kawałka o tytule "Testosteron". Przy słabo odgrywanej zadumie, nieudolnie teatralnie oddających emocje gestach i wybuchach radości jak u dziesięcioletniej dziewczynki na widok Justina Biebera dało się zamykać oczy i wmawiać sobie, że jest się w lepszym miejscu. Spokoju nie dawała mi natomiast jego wiecznie rozradowana, plastikowo-sztuczna  fizjonomia odbita jak z formy zdjęć stockowych, która sprawiała wrażenie jakby Łukasz raczył się psychotropami tak często jak Antoni Macierewicz teoriami spiskowymi. Na szczęście niedługo trwało, zanim moja ciekawość nie została zaspokojona i odkryłem straszliwą prawdę, która sprawiła, że obraz prowadzącego 20m2 stał się kompletny. Oto okazało się, że Łukasz Jakóbiak oprócz przesiadywania w internecie jest też....trenerem rozwoju osobistego. Wszystko stało się jasne.

Nie żeby to jakoś odmieniło jego obraz w moich oczach, natomiast dzięki temu wszystko nabrało sensu. Bez tej wiedzy Jakóbiak dalej by był irytujący jak słuchana 15 raz pod rząd piosenka tytułowa z kultowych "Happy Tree Friends". Ale to wszytko razem zsumowane nie jest najgorsze.

Najgorsze jest to, że pomimo tego wszystkiego jest to, jak już we wstępie napisałem najlepszy talk-show jaki w Polsce widziałem. Jakóbiak może i irytuje swoją osobą w sposób, który przekracza wiele skal pomiaru i dobrze z zasięgu rąk usunąć sobie przedmioty, którymi można by rzucać, ale wywiady prowadzi jak na standardy panujące w TV przyzwoicie. W przeciwności do na przykład przez wiele osób wynoszonego na piedestał karła z TVNu nie przerywa swoim gościom czerstwymi żartami na poziomie gimnazjalnym i przede wszystkim stara się ich słuchać. Co prawda jego pytania to często wariacje, bądź żywcem przepisane slogany z podręczników do coachingu, ale słucha się jak zaproszeni goście się do nich odnoszą z o wiele większą przyjemnością niż pieprzenia farmazonów o niczym, których pełno u konkurencji.

Smuci mnie to, że nie trafiłem w Polsce na żaden talk-show, ba, chociażby program telewizyjny, z gadającymi głowami, w którym warto faktycznie posłuchać co mówią ludzie. Nie mówię tu o naukowych dywagacjach, które przy odrobinie dobrej woli jeszcze może udałoby się znaleźć. Mam na myśli w miarę lekkie, łatwe i przyjemne pogaduszki, jakie jak się okazuje da się prowadzić. Kilkanaście stacji TV nie miało dość pomysłu i odwagi, żeby zrobić program na poziomie, który udało się osiągnąć irytującemu narcyzowi, który kręci swoje programy w kawalerce mającej 20m2 kilkoma smartfonami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

KOSIŁAPKI © 2015. All Rights Reserved | Powered by-Blogger

Distributed By-Blogspot Templates | Designed by-Windroidclub