wtorek, 12 sierpnia 2014

Good night Vietnam

Kosa | 23:50


Wczoraj odszedł Robin Williams.
Byłem zaskoczony, jeśli nie zszokowany. W takim samym stopniu tym, że było to samobójstwo, jak i faktem, że nigdzie nie natknąłem się na komentarze drwiące z tej śmierci, jako fatalnego skutku depresji.

Nie natrafiłem na dowcipy wytykające znakomitemu artyście, że przecież miał wszystko: nagrody, pieniądze, sławę i uznanie, a jednak nie dawało mu to wszystko szczęścia.

Było to o tyle dziwne, że przypominam sobie, że nie tak dawno dzieląca się swoimi odczuciami polska, kontrowersyjna  piosenkarka Maria Peszek została zmieszana z błotem i napiętnowana, że ma czelność mieć depresję. Pojawiły się opinie, że przecież dopiero co była na kosztownych wczasach w egzotycznych krajach. Czego może jej brakować? Pewnie sobie tę chorobę wymyśliła, chciała wykorzystać łzawą historyjkę, żeby podbić medialny bębenek i pomóc w promocji swojej płyty. Może. A co jeśli nie? Czy musiałaby się zabić, żeby nie być opluwaną?

Kilka miesięcy temu do tej samej dolegliwości przyznała się Justyna Kowalczyk, której chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Polska Biathlonistka została już legendą za życia. Trudno mi powiedzieć czy to ze względu na swój status, czy też może z powodu śmierci jej nienarodzonego dziecka, będącego bezpośrednia przyczyną załamania sportsmenki Justyna spotkała się z głosami poparcia i również nie udało mi się natrafić na negatywne opinie pod jej adresem. Nie wierzę bowiem, żeby depresja i chorujący na nią nagle spokali się ze społeczną akecptacją.

Mówi o tym jednoznacznie język używany do opisywania tragedii jaka spotkała amerykańskiego artystę, jaki znalazłem dziś w polskich mediach: "POPEŁNIŁ samobójstwo" "ODEBRAŁ sobie życie" to najpopularniejsze i jednoznacznie pejoratywnie zabarwione określenia. Popełnia się zbrodnię, zły ucznek, odbiera się zwykle coś, co nie jest naszą własnością. Choć treść artykułów stara się silić na zrozumienie to słowa jakie nieudolnie starają się tworzyć tę pogrążoną w żałobie fasadę nawet po śmierci, biednego Williamsa go potępiają i alienują. Postronni obserwatorzy zabierają choremu resztki, tego, czego pozbawia go jego przypadłość - poczucia zrozumienia. Czemu nikt nie pokusił się o proste stwierdzenie faktu, że Robin odszedł po walce z chorobą? Bo taki jest fakt. Depresja, to choroba. 

I jak choroba, jak przeziębienie czy grypa może przytrafić się każdemu i w najmniej oczekiwanym momencie i miejscu. Nie potrzebuje powodu. Osoba, która zdaje się mieć absolutnie wszystko co do szczęścia potrzebne jest tak samo zagrożona, jak ktoś, kto właśnie stracił wszystko. Ona nie dzieli swoich ofiar na równych i równiejszych. Wszystkich bez względu na zamożność, popularność i sympatyczność rani tak samo. W tym jest sprawiedliwsza od ludzi. 



Gdziekolwiek jesteś Robin, oby udało Ci się odnaleźć spokój.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

KOSIŁAPKI © 2015. All Rights Reserved | Powered by-Blogger

Distributed By-Blogspot Templates | Designed by-Windroidclub