środa, 18 lipca 2012

We're going through changes

Anonimowy | 01:48
darmowy hosting obrazków

Niszczeją pomniki. Kiedyś zdawać by się mogło będące spiżowymi, niezniszczalnymi monumentami cokoły, dumnie wybijające się wysoko ponad pozostałe polskie statuetki. Przynajmniej dla mnie. 
 



Nie mogę o nich powiedzieć, że to moi idole, czy też osoby na których się wzorowałem, bo ślepo zapatrzony w nikogo, o ile pamiętam nie byłem. Ale nie mogę powiedzieć, że nie mieli na mnie wpływu. Zasłuchiwałem się bez opamiętania w ich muzyce. Teraz jednak do tego co robią podchodzę z ostrożnością i niewielką dozą strachu. Boję się, że kiedy już wsysnę oczami ostatni znak interpunkcyjny w dotyczącym ich artykule dostrzegę kolejne pęknięcie, lub rysę na moich z młodości pomnikach.

Na razie najlepiej z tych, na których odcisnął swoje piętno czas wypada Tomek. Co prawda wygłupił się nieco ostatnio przez nieznajomość działania zasad portali społecznościowych, ale nie to mnie tak bardzo uderzyło, bo to się może zdarzyć każdemu, przy dynamice z jaką się one zmieniają. To co mną poruszyło to lekkość z jaką przyszło mu sięgnięcie po ciężką artylerię i poszczucia fanpage'a prawnikami. Rozumiem chęć bronienia swojego dobrego imienia, czy też obawa przed tym, że sieć marketów promuje się używając bez jego zgody jego wizerunku. Nie mniej jednak uważam, że trochę przeszarżował. Szkoda też, że tego w żaden sposób, o ile mi wiadomo,  nie skomentował. Z drugiej strony cieszy, że jest w nim jeszcze chęć walki, zwłaszcza że przy okazji wydawania ostatniej płyty swojej obecnej, trzyosobowej formacji, można było między wierszami odczytać, że duże piętno odcisnęła na niej wytwórnia. Zresztą po rozstaniu się z nią i usłyszeniu próbki nowego albumu na koncertach wszystko zdaje się wracać do normy

Podobne problemy z zbyt narowistym temperamentem nie idącym w parze z pełnym zrozumieniem nowych mediów ma Kazimierz. On z kolei nie tyle poszczuł, co nasłał na bogu winnego blogera swoje prawnicze hieny, bo ten użył w tytule swojego bloga cytatu z jednego z jego utworów. Ponadto jego reaktywowany po latach, grający ostrzej projekt poboczny wdał się w niepotrzebną polemikę z jedną z komercyjnych (wbrew temu co sugerują jej dżingle) rozgłośni radiowych o długość promującego nowe wydawnictwo singla. O ile sam spór był jak najbardziej zasadny z punktu widzenia artystycznego (i zupełnie bezzasadny z punktu widzenia rynkowego, co powinien po tylu latach na nim wiedzieć), to już sposób w jaki przebiegał pozostawił niesmak, jakiego nie powstydziłoby się piwo marki "Gulczas". Gdzieś po drodze pozamykał też oficjalne miejsca w internecie dotyczące jego twórczości. Trzeba jednak Kaziowi oddać, że jak już się wypowiada o tym, o czym ma pojęcie ciągle robi to z klasą.

Trudno mi ocenić jak z klasą u Piotra. Z jednej strony nie można mu odmówić tego, że jest artystą pełną gębą. Zresztą jak i dwaj poprzedni muzycy. Nie sposób go nie podziwiać za to z jaką determinacją i uporem dąży do wyznaczonych przez siebie celów. Zazdrość może budzić bezczelność i bezkompromisowość z jaką  trzyma się swego, co zapewne pozwoliło mu wśród osób które z nim współpracowały wspominać mimochodem o Justinie Chancellorze. Z drugiej jednak, w przeciwności do wymienionych wcześniej artystów nie najlepiej wygląda sprawa z tak zwanym "bronieniem się" jego twórczości. Od strony produkcyjnej to ciągle jest polska czołówka. Wciąż promocji towarzyszą jedne z najlepiej wykonanych w kraju teledysków. Koncerty to ciągle świetne widowiska. Tyle, że z coraz marniejszą oprawą dźwiękową. Najtrafniej oddaje to co się z Piotrkiem dzieje opinia, którą widziałem na jakimś forum, a która mówiła, że "Ten facet od dwóch albumów śpiewa tą samą piosenkę". I rzeczywiście, nawet pewne frazy w tekstach na jego najnowszym albumie są jakby przeniesione metodą "kopiuj, wklei" z jego ostatniego polskojęzycznego wydawnictwa. . Kompozycje straciły zadziorność muzyczną, są tak wygładzone, że gdyby nie krótkowzroczność i chciwość prowadzących je ludzi mogłyby z powodzeniem bić się o czołowe miejsca na listach przebojów trzyliterowych rozgłośni radiowych. Czy to poważny zarzut? Nie, bo w muzyce melodia jest bardzo ważna, ale odnoszę wrażenie, że coraz więcej tu formy, a coraz mniej treści.

Polityką brzydzę się jak ciepłą wódką więc najbardziej ubodły mnie wybory jakich dopuścili się Paweł i Robert, i z racji tego, że polityki jak i ciepłej wódki staram się jak najmniej przyjmować pozwolę sobie ich umieścić w jednym akapicie, co nie znaczy, że ceniłem ich mniej niż poprzedników.
O tym, że Paweł czuje się patriotą i zależy mu na losach Polski wiadomo każdemu, kto pochylił się nad jakąś z nim rozmową wiadomo nie od dziś. Ale kiedy postanowił przyłączyć się do marszu organizowanego przez nacjonalistyczne młodzieżowe bojówki Młodzieży Wszechpolskiej długo kręciłem z niedowierzaniem głową, zupełnie jak po przeprowadzonych przez selekcjonera zmianach w meczu Polska-Grecja na Euro.
O tym, że Robert od czasu problemów z sercem imał się różnych dziwnych i niepojętych dla "prawdziwego metalowca" rzeczy zdążyłem się przyzwyczaić. Co więcej, jako że dawno już nie jestem, o ile kiedyś w ogóle byłem prawdziwym metalowcem, wcale mi to nie przeszkadzało w odbiorze jego muzyki. Ale przy okazji ostatnich spędów do koryta przesadził. Ten może i poszukujący, ale ciągle łebsko i sensownie wypowiadający się człowiek poparł Marka Jurka. Tak, tego Marka Jurka. Dlaczego? Bo stwierdził, że podobnie jak dla niego, dla tego człowieka bez nazwiska najważniejszą wartością jest rodzina. Nie udało mi się niestety dotrzeć do wypowiedzi, czy podobnie jak on Robert jest zwolennikiem kar cielesnych dla dzieci. Ciekawe, czy przekładał je przez kolano jak nie chciały grać, w jednym z jego projektów.

Oczywiście nie wyrzucę teraz wszystkich albumów z muzyką Panów, o których tu pisałem. Nie będę ich też teraz nagminnie disował. Ich życie, ich legenda, ich sprawa. Jednak zawsze jak dowiaduję się takich - dla mnie wstrząsających - nowości, ustaje już machanie z niedowierzania głową i mózg przestaje się kołatać po czaszce zbiera mi się na rozmyślania. Czy to oni się tak zestarzeli i zmienili, czy może jednak ja?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

KOSIŁAPKI © 2015. All Rights Reserved | Powered by-Blogger

Distributed By-Blogspot Templates | Designed by-Windroidclub