Dziś wieczorem przeczytałem, że talent nie ma znaczenia. Nie ważne co chcesz w życiu robić, nie ważne jakie masz do wyruszenia w obraną przez siebie drogę predyspozycje, to co musisz robić, żeby osiągnąć obrany przez siebie cel to ćwiczyć. I tym sposobem...
Znowu jestem. Nie żebym narzekał na brak okazji do pisania, bo antyportal.net daje mi ich w zasadzie więcej niż bym często chciał. Tam jednak muszę starać się być wyważony, bo pozory obiektywizmu same się nie zachowają. Głosy w stylu "mamy Cię gagadku, przyznałeś się właśnie, że tylko udajesz obiektywizm!" od razu chciałem odesłać do ich, mam nadzieję posiadanego, zdrowego rozsądku. Jak mam napisać recenzję, wyrażając w niej swoją opinię obiektywnie? Swoją - obiektywnie. Widzicie kontrast? Brak logiki?
W każdym bądź razie, jakiś czas temu obiecałem sobie, po tym jak dostałem do przesłuchania kolejną płytę z etykietami "klasyczny"* i "inspirowany"**, że nie będę bezdusznie jeździł po jej twórcach jak na łysej kobyle, a zamiast tego postaram się uwypuklić pozytywy takiego wydawnictwa. Dlaczego?
Doszedłem do wniosku, że przecież to, co dostaję to nie są albumy, na które poszły miliony i za którymi stoją potężne machiny promocyjne. To nie wina grających na nich muzyków, że nie potrafią w zasadzie nic odkrywczego i sensownego nagrać, przecież nie każdy musi być Joshem Homme i nagrywać tylko świetne rzeczy. To czego słucham, to na pewno efekt wielu wyrzeczeń, bo przecież nikt im nie dał na sprzęt i nagrania pieniędzy. Gdyby byli dobrzy, to może, przy ogromnym łucie szczęścia...ale tak? Pomyślałem sobie więc, że będę podpowiadał, co moim zdaniem robią dobrze, żeby na tym się mogli skupić, w końcu może z czasem się jednak "dotrą" i ich płyty będą dawały ogromną przyjemność...nie tylko im.
Dziś okazało się, że w zasadzie miałem rację. Okazuje się bowiem, że do osiągnięcia poziomu mistrzowskiego w czym tylko zapragniemy być mistrzami wystarczy 10.000 godzin ćwiczeń***. W takim razie tak naprawdę od nas, naszej determinacji i zaangażowania zależy, czy będziemy mistrzami. Dlatego, oprócz pisania "z obowiązku" postanowiłem też wrócić do pisania dla przyjemności, żeby mieć jeszcze więcej okazji do wyrobienia swojego warsztatu i przeskoczenia z poziomu "Coelho" na "Umberto Eco" :)
Podjąłem rękawice, będę walczył.
A Ty? Jesteś Zwycięzcą? :)
*tu wstaw dowolny, w miarę popularny gatunek muzyczny, na którym mogą żerować beztalencia
**tu wstaw dowolny zespół, którego słucha się w stanie larwalnym swojej edukacji muzycznej, zanim zorientuje się, że "ciężki riff" do Iron Maiden i Metallicy pasuje jak "cieszący oko" do Daewoo Matiza
***przynajmniej tak wynikało z fragmentu książki "Poza Schematem. Sekrety ludzi sukcesu" Malcolma Gladwella, który dzisiaj mi wpadł w ręce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz