Przy okazji V Patriotycznej Pielgrzymki Kibiców na Jasną Górę na ksiądz Jarosław Wąsowicz nazwał pielgrzymów "najbardziej dyskryminowaną w Polsce grupą społeczną". Sport, kibicowanie, to piękne idee, dlaczego więc homilia kleryka wywołały tyle emocji?
Ano dlatego, że ze słów księdza jednoznacznie wynikało, że nie ma on na myśli faktycznie przezywających na stadionach ciężkie chwile kibiców, tylko troglodytów, którzy się kibicami mają czelność nazywać. Ale jak się nad tym chwilę zastanowić, to czemu się tu dziwić? I jedni i drudzy mają ze sobą tak wiele wspólnego.
Zarówno jednym jak i drugim wraz z rozwojem kultury zaczyna się palić grunt pod nogami, bo coraz więcej osób ma siłę i możliwość przeciwstawieniu się owczemu pędowi. Coraz mniej osób daje się manipulować pod naciskiem przemocy fizycznej, w której lubują się tak zwani kibice, czy też psychicznej, w której przez wieki prym wiedli księża.
Kibole to w zdecydowanej większości armia niepotrafiących samodzielnie myśleć, posiadających ograniczone horyzonty facetów, bezgranicznie wierzących w "sprawę" której służą. A służą jej z pełnym oddaniem, bo jeśli zabrano by im "ich" sprawę nie mieli by niczego w swoim życiu. Czy to kogoś przypomina?
Ci, na których szyjach wiszą klubowe szaliki mówią "klub to my" demolując stadion swojego zespołu, drudzy uważają, że "wiara to my" i na kazaniach szykanują, straszą i poróżniają ludzi, choć Jezus, którego powinni być emisariuszami mówił "Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego".
Można by zatem wywnioskować, że tak jedni i drudzy nie tylko nie lubią tych, którzy śmią myśleć inaczej niż oni i przeciwko którym toczą nieustanne krucjaty, ale przede wszystkim siebie. Czy to dlatego zupełnie nieświadomi, tego że swoją ignorancką postawą, dodatkowo podszytą zupełnie bezpodstawnymi przekonaniami o swojej misji i o tym, że doprowadzają idee, za którymi jak im się wydaje stoją do ruiny? A może nie są takimi prostakami za jakich ich mam i z premedytacją wycierają sobie nieskażone głębszą myślą mordy wyniosłymi ideami? Wskazywać by na to mógł fakt, że wybierają sobie zawsze te elementy światopoglądu, który reprezentują, które im odpowiadają. Z drugiej strony można to samo by zrobili będąc ignorantami
Idee to jednak nie wszystko. Noszący jednolite barwy klubowe Panowie nie stronią od pieniędzy i lubią zbierać na "oprawy". Ci, którzy zawsze noszą się w czerni są na tyle obrotni, że jeśli widniejesz w ewidencji ich "klubu" nie musisz nawet dostarczać im daniny. Sami do Ciebie się po nią stawią, uprzednio Cię o tym uprzedzając, żebyś na pewno był w domu.
Przyjrzyjmy się też samym rytuałom. Jesteśmy na meczu. Co robimy? Śpiewamy, powtarzamy to co mówi osoba kierująca dopingiem, w pewnych częściach meczu stoimy, w pewnych siedzimy, od czasu do czasu wykonujemy gesty rękami. Brzmi znajomo?
Zastanówmy się jak się zachowują jedni i drudzy, kiedy przebywają "na swoim", to znaczy na stadionach i w świątyniach. Księża oczekują bezwarunkowego, ślepego posłuszeństwa i poddania się ich dyktatowi. Wydaje im się, że mają wśród zebranych do czynienia z jednostkami o takim samym, ograniczonym podejściu do idei, za których twarze się uważają. Czują, że mogą pleść i robić, co im ślina na język przyniesie. A na meczach?
Ale najważniejsze co ich łączy to coraz mniejsze przyzwolenie społecznie i tolerancja na ich działania Coraz mniej afer z ich udziałem chroniącym ich środowiskom udaje się zamieść pod dywan. Coraz więcej osób nie chce być identyfikowanych z niebezpiecznym, ślepym fanatyzmem, który reprezentują. Cieszy, że jeśli tendencja się utrzyma, kiedyś będziemy mogli iść na mecz, żeby oglądać z wypiekami na twarzy zawody sportowe a nie ze przerażeniem w oczach igrzyska troglodytów, a do świątyni żeby wysłuchać boskich nauk, a nie pasujących wygłaszającym je ich, nie mającym nic wspólnego z wiarą interpretacji. Tak, że tylko tak dalej Panowie, tylko tak dalej.
Tyle w temacie
C'nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz