czwartek, 16 lipca 2009

Rzecz o cukierkach

Anonimowy | 00:43
W niedzielę, czyli w sumie stosunkowo niedawno wróciłem z mazur. Nie, nie jestem zbyt wielkim miłośnikiem kąpieli w zbiornikach wodnych pełnych odpadów, potu i innych płynów ustrojowych. Co to, to nie. Zawiało mnie aż na mazury, bo właśnie tam odbywał się Eko Union Of Rock Festiwal. Relację jaką z wielkim trudem popełniłem podlinkuję jak tylko się pojawi, tu chciałem napisać o czymś innym. Na konferencji prasowej jak i w różnych wypowiedziach powiązanych z Festiwalem i zapewne dokładnie wyselekcjonowanych przez jego organizatorów głównym atutem Union Of Rock mianowano panującą na festiwalu atmosferę. Mało kto, o ile w ogóle ktoś rozpływał się nad wspaniałymi koncertami, czy też budzącą podziw organizacją. Wszystkim podobała się atmosfera. Podobno z racji nie tak wielkiej ilości osób bardzo łatwo się z wszystkimi na festiwalu poznać i zintegrować. Fakt, tak pole namiotowe jak i podscenie nie porażało nieprzebranym morzem ludzi. A szkoda, bo gdyby ktoś chciał zwrócić uwagę nie tylko na atmosferę, a także na same koncerty, czy chociażby właśnie organizacje i właśnie to chciał obwieszczać wszem i wobec to więcej osób by miało okazję poznać uroki owej mitycznej już atmosfery. Mnie tam ona specjalnie nie porywa, ale jestem w chwili obecnej w stadium Wertersowskim, nazwanym tak przeze mnie od pewnej reklamy cukierków, w której pada fraza "teraz sam jestem dziadkiem". Tak się właśnie czułem przemykając między tabunami nie tyle mniej i bardziej co bardziej i za bardzo zaatakowanych wiatrem festiwalowiczów. Nie, nie patrzyłem na nich z pogardą, czy też wyższością. Raczej z zazdrością. Jeszcze kilka lat temu na moim pierwszym Hunterfeście byłem w wąskiej grupie. która bawiła się na prawie każdym koncercie. Byliśmy z moimi kumplami pierwszymi, którzy lądowali pod sceną i ostatnimi, którzy z pod niej się wyczołgiwali. Jeśli w trakcie koncertu pod sceną był kocioł składający się z powiedzmy 3 osób, to było nas tam co najmniej dwóch. Taaak. TO były piękne czasy. Teraz jeżdżę na festiwale głównie posłuchać muzyki. Zdrowie już nie pozwala bawić się jak dawniej, a i jakoś kawałek szmaty nad głową nie wystarcza za wystarczające schronienie, tak jak dawniej. Taki jeden zespół nawet napisał chyba zdaje się o tym piosenkę


Dobrze chociaż ze zęby mam jeszcze swoje to te przeklęte cukierki mogę sobie spokojnie wchłaniać

2 komentarze:

  1. A wez mnie nie denerwuj. Ja to juz nawet zebow nie mam XD

    nie no mam, ale ostatnio zdecydowanie ZA czesto czuje sie jak taka wlasnie babcia, co to jej dobre lata juz tak dawno minely, ze nawet nie pamieta, jak to bylo sie spic i miec wszystko gdzies. i tu nawet nie chodzi oto, ze mi fizycznie juz to tak dobrze nie idzie (w sensie nastepnego dnia jest tak 10x gorzej niz bylo), ale nie chce mi sie. jak sobie pomysle o konsekwencjach... i no sedno sprawy - kto jeszcze te 2 lata temu myslal o tych no konsekwencjach... rzuc sie cukierkiem :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Przy najbliższej okazji nie omiezkam, bo teraz mi się kończyły :]

    OdpowiedzUsuń

KOSIŁAPKI © 2015. All Rights Reserved | Powered by-Blogger

Distributed By-Blogspot Templates | Designed by-Windroidclub