poniedziałek, 23 marca 2009

Filmofilji ciąg dalszy

Anonimowy | 00:53
Jak to zwykle bywa dawno nie pisałem. Ale podobno co się odwlecze to nie uciecze. Zatem


Death Note


Filmweb mówi: Adaptacja popularnej w Japonii i Korei Południowej mangi.
Nastolatek Light Yagami znajduje tajemniczy notatnik - narzędzie boga śmierci. Notatnik ten pozwala na zabicie każdej osoby, której nazwisko zostanie w nim zapisane. Chłopiec postanawia z jego pomocą uczynić świat lepszym. Gdy w niewyjaśnionych okolicznościach zaczynają ginąć przestępcy, sprawą zaczyna się interesować policyjny detektyw.


Jak to wygląda?: Kino azjatyckie lubię bardzo. Niekonwencjonalne pomysły tak w samej fabule jak i jej narracji, to to, co tygrysy powinny lubić najbardziej. Tu niestety kwadratowe nawet jak na Japońskie standardy aktorstwo skutecznie odstrasza, a do rozpuku bawi postać demona, czy co to tam jest, który dokonuje mordów na przestępcach. Jego animacja, jak i sama, przypominająca trafionego gromem muzyka punck rockowego, sylwetka wywołuje uśmiech politowania i przywodzi na myśl rodzimego "sześciennego smoka" z "Wiedźmina". Kto oglądał ten wie, kto nie niech sobie daruje. Nie będę się tu bawił z zagłębianiem w moralne dylematy przedstawione przez twórców filmu, bo są one tak oczywiste jak to, że dwa i dwa to nie siedem. I w zasadzie tyle. Po przemęczeniu się przez całość po raz pierwszy żałowałem, że oglądam japoński oryginał, a nie jego amerykanerskiego remeake'a, bo sam pomysł jakby go dobrze zagrać i zrealizować nawet ciekawym jest. Popatrzcie zresztą sami


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

KOSIŁAPKI © 2015. All Rights Reserved | Powered by-Blogger

Distributed By-Blogspot Templates | Designed by-Windroidclub