W końcu jest! Najnowszy album Mastodon" Crack the sky" wyciekł do sieci przed premierą. Typowe. Na razie to tylko promo, ale bądźmy szczerzy lepszy ryż, tfu, rydz niż nic.
W promo brakuje ostatniego utworu, mającego trzynaście minut "Last Baron". Pierwsze wrażenia? Niestety nie powala. Za pierwszy przesłuchaniem "weszło" mi tylko "Divinations" i "Ghost of Karelia" i to tylko dlatego, że słyszałem je już wcześńiej. No, "Ghost.." dodatkowo dlatego, że zaczyna się motywem gitarowym, którego nie powstydziłyby się zespoły z nurtu power metalowego, w którym to bagnie kiedyś gniłem :-). Generalnie to jeśli tak będzie wyglądała wersja finalna to nie będę raczej cały w skowronkach. Ostatnio, znaczy się w okresie Bożonarodzeniowym, w uszy wpadł mi zespół Baroness. Nie bez powodów są porównywani do Mastodona. Oprócz brodatego wokalisty oba zespoły łączy podobne brzmienie i podejście do kompozycjio, z tym że do "Crack the sky" Baroness byli, jeśli chodzi o moc muzyki, dużą ciężarówką, która przy kontakcie kładła na glebę a Mastodon ogromnym tirem, lub nawet walcem, który nie tylko dosadnie przytulał do mateczki ziemi, ale dodatkowo w nią bezlitośnie wgniatał. Miałem po cichu nadzieję, że z czasem Baroness nabierze w ciężarze gitar masy podobnej do Mastodona, ale póki co niestety z najnowsza płyta "Crack the sky", a raczej jej promo udowadnia, że zmiany idą w odwrotnym kierunku. Zobaczymy czy Baroness, którzy o jakiejkolwiek nowej płycie na razie niestety milczą, podkręcą jeszcze przestery i zwiększą częstotliwość z jaką poszarpują struny. Choćby dla draki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz